23 grudnia 2016 r. Justyna Szulc pojechała na pogrzeb swojego ojca. Po pogrzebie pojechała odwiedzić swoją rodzinę. Tam, siedząc przy stole i rozmawiając, nagle straciła przytomność. Zrobiła się sina i przestała oddychać. Do przyjazdu karetki była reanimowana. Pogotowie po przyjeździe kontynuowało resuscytację. Zatrzymywała się praca serca, która przywrócona została po 3-krotnym użyciu defibrylatora. W bardzo ciężkim stanie Justynę przewieziono na Oddział Intensywnej Terapii do Gryfic. Po 2 dniach w celu dalszej diagnostyki przewieziono ja na OIOM do szpitala w Szczecinie. Lekarze jednogłośnie stwierdzili, że nie znają przyczyny nagłego zatrzymania krążenia. Tłumaczyli, że bardzo długa reanimacja jest powodem znacznego niedotlenienia mózgu i jego obrzęku. Justyna na kilka dni została wprowadzona w stan śpiączki, następnie leki te odstawiono i przewieziono ją do szpitala do Kamienia Pomorskiego. Justyna otwiera tylko oczy, lecz nie wiemy czy nas słyszy, czy widzi, czy rozumie… Dla nas każdy Jej odruch czy zmiana jest sygnałem, że nie możemy przestawać o nią walczyć!
35 letnia Justyna Szulc ma tylko swoją 14 letnią córkę Nikolę, która bardzo za mamą tęskni. Rodzice Justyny nie żyją. Dla nas jej każdy odruch czy zmiana jest sygnałem, że nie możemy przestawać o nią walczyć.